Patrzyłem, jak śpi. Była wtedy taka delikatna i wydawałoby się krucha. Miarowo oddychała. Lubiłem patrzeć na nią, kiedy spała. Miałem wtedy ochotę wtulić ją w swoje ramiona. Poczuć jej ciepło, zapach jej skóry i włosów. Była taka piękna.
Dzisiejszy dyżur mijał wyjątkowo spokojnie. Nie mieliśmy
dużo wezwań. Raptem trzy do tej pory, a to już połowa nocki za nami. Każdy
spożytkowywał te chwile w inny sposób. Chłopaki grali w piłkarzyki.
Wiktor czytał. Adam szukał czegoś w Internecie. Martynka spała, a ja gapiłem
się na nią. Z zamyślenia wyrwał mnie głos dyspozytorki.
- 21S.
- Zgłaszam się 21S.
- ul. Halszki 30/5. Kobieta, lat 30. Duszność i kołatanie
serca. Zgłasza, że jest sama w domu. Nie zamknęła drzwi wejściowych.
- 21S przyjąłem.
Martynka ubierała kurtkę, Wiktor wyszedł szybkim krokiem ze
swojego gabinetu i rzucił:
- No dalej, ruszajcie się.
Pobiegliśmy do karetki. Na miejsce wezwania mieliśmy około 7-8 minut. Jechaliśmy w milczeniu. Dla zabicia ciszy zagadnąłem:
- Spokojnie dzisiaj doktorze.
- Nooo… - odpowiedziała Martynka jeszcze lekko zaspana.
- Nie wywołuj, Piotrek, nie wywołuj – odparł Wiktor.
Do końca już nic się nie odzywałem.
Dojechaliśmy. Mieszkanie było na parterze starej kamienicy.
Drzwi wejściowe faktycznie nie były zamknięte na klucz. Gdy weszliśmy, ujrzeliśmy kobietę
leżącą na kanapie. Obok stało łóżeczko, w którym słodko spało niemowlę.
- Dobry wieczór. Wiktor Banach, pogotowie ratunkowe. Co się dzieje?
- Ciężko mi się oddycha i duszno, panie doktorze. A serce
tak dziwnie bije, jakby miało zaraz wyskoczyć.
- Spokojnie. Leczy się Pani na coś?
- Nie.
- Brała Pani jakieś leki, środki odurzające?
- Nie, nic.
Podczas, gdy Wiktor przeprowadzał wywiad z pacjentką,
zająłem się pobieraniem parametrów: ciśnienie, saturacja. Martynka zaczęła
przygotowywać aparat do wykonania EKG.
Nagle drzwi mieszkania otworzyły się z impetem, a do środka wpadł jak oszalały dobrze zbudowany, wysoki mężczyzna w wieku ok. 35 lat. Zaczął głośno krzyczeć, żebyśmy się wynosili. Razem z Wiktorem próbowaliśmy go uspokoić i wytłumaczyć, co się dzieje. Pacjentka zdenerwowała się i zaczęła cichym głosem prosić męża, aby się opanował. Facet był agresywny i nikogo nie chciał słuchać. Próbował dostać się do żony, ale razem z Wiktorem skutecznie, ale spokojnie go powstrzymywaliśmy.
Niespodziewanie całą tą napiętą, nerwową sytuację przerwało płakanie dziecka. Przypomnieliśmy sobie o tej małej istotce. Martyna szybko wstała z podłogi i podeszła do łóżeczka. Wyjęła niemowlę, zaczęła je owijać kocykiem i tulić do piersi. W tym momencie cała złość i agresja mężczyzny skupiła się na niej. Jakby ją dopiero teraz zauważył. Zaczął iść w jej stronę, a Martyna powoli wycofywała się do tyłu. Wstałem, żeby z nim porozmawiać i spróbować rozmową odwrócić jego uwagę. Wiktor w tym czasie usiłował uspokoić pacjentkę, której stan zaczął się pogarszać, a jednocześnie poprosił przez radio o wezwanie radiowozu.
Martyna stała na środku pokoju z ciągle płaczącym dzieckiem. Widziałem, że trochę się boi, ale starała się to ukryć przed mężczyzną. On stał i coraz bardziej krzyczał wymachując rękami. Zacząłem iść powoli w jego stronę nie przerywając monologu do niego. Nagle Martyna gwałtownie odwróciła się plecami do niego, chcąc uciec w stronę drzwi, ale on zdążył mocno szarpnąć ją za kaptur kurtki i przyciągnąć do siebie. Trzymał Martynę mocno za ramiona i stał za nią.
Wiktor cały czas był sam przy pacjentce, która będąc świadkiem tych scen zaczęła się dusić. Przywołał mnie do siebie. Automatycznie wykonywałem jego polecenia, jakby w transie, jednocześnie prawie nie spuszczając wzroku z Martyny i mężczyzny. Podałem tlen i zacząłem rozpinać pacjentce pierwsze guziki bluzki, żeby wykonać EKG. Na ten widok, mężczyzna z całej siły odepchnął Martynę z malcem na bok i rzucił się na mnie z pięściami. Zasłoniłem się odruchowo rękami, jednocześnie próbując złapać go za nadgarstki. Zaczął szarpać się ze mną. Wiktor szybko doskoczył do torby z lekami, przygotował strzykawkę z Relanium i zwinnym ruchem zrobił mu zastrzyk. Wykorzystałem tę sekundę zaskoczenia mężczyzny i złapałem go za ręce. Po chwili zaczął słabnąć i opadać na ziemię. Zapanowała cisza. Martyna leżała z dzieckiem na podłodze.
- Martyna?! Piotrek, sprawdź co z nimi! – rzucił mi zdenerwowany Wiktor, a sam podszedł do pacjentki.
Doskoczyłem do Martyny, która zaczęła się lekko poruszać.
- Piotrek, zobacz co z dzieckiem - powiedziała.
Szybko wziąłem niemowlę na ręce i położyłem je na fotelu. Odwinąłem
kocyk i zacząłem delikatnie podciągać jego ubranko, by sprawdzić, czy na ciele
nie widać jakichś obrażeń. W tej samej chwili chłopiec zaczął płakać.
Osłuchałem go; serce i płuca były w porządku.
W tym momencie do mieszkania weszło dwóch policjantów.
Rychło w czas – pomyślałem w duchu. Wiktor pokrótce
zrelacjonował im przebieg zdarzeń. Pacjentka zaczęła się uspokajać, ale na
pewno pod wpływem środka uspokajającego, który podał jej Banach.
Podszedłem do Martyny, która wolno zbierała się z podłogi. Wtedy
dopiero zobaczyłem, że kiedy upadała musiała uderzyć się z całej siły o niską, prostokątną
ławę, która stała tuż obok.
- Martynka, wszystko w porządku? Nic ci się nie stało?
- Tak, wszystko dobrze – odparła szybko. Jednak wyraz jej
twarzy oznajmiał raczej coś innego. Kucając, przyglądałem się jej uważnie,
kiedy poprosiła mnie, żebym pomógł jej wstać. Ostrożnie złapałem ją za ramiona,
a jednocześnie silnie i zdecydowanie podniosłem do góry. Widziałem po jej minie,
że coś ją boli.
- Co z dzieckiem?? – zapytała przestraszona. – Nic mu nie
jest?
- Wygląda na to, że nie doznał żadnych obrażeń. Dzięki
Tobie.
- Musimy zabrać go na obserwację do szpitala – powiedziała
zatroskana i podeszła do chłopca leżącego spokojnie na fotelu.
Wiktor szybko przywołał mnie do siebie.
- Zabieramy Panią do szpitala. Musimy wyjaśnić skąd ta
arytmia i duszność - powiedział do pacjentki.
Kobieta była już w dużo lepszym stanie. Razem z Wiktorem
pomogliśmy jej dojść do karetki. Martyna szła za nami z dzieckiem na rękach. Policjanci
zabrali mężczyznę do radiowozu i odjechali z nim.
Dojechaliśmy do szpitala. Przekazaliśmy pacjentkę i jej dziecko
dyżurującemu lekarzowi.
Idąc do bazy chyba wszyscy myśleliśmy jeszcze o minionych
wydarzeniach.
- No widzisz Piotrek, mówiłem, żebyś nie krakał - powiedział
Wiktor.
- No widzę doktorze. To już się więcej nie powtórzy –
odparłem, chcąc nieco rozładować atmosferę.
Martyna nie odzywała się. Szła przed nami po słabo
oświetlonym parkingu dla karetek. Widziałem, że ukradkiem trzyma się za brzuch…
* * *
* * *
Weszłam do bazy i pośpiesznie udałam się do łazienki. Chciałam przemyć twarz i złapać oddech. To ostatnie wezwanie rozbiło mnie. Jakim trzeba być człowiekiem i co mieć w głowie, żeby zachowywać się tak do żony i własnego maleńkiego dziecka?? Damski bokser…
Po chwili wyszłam z łazienki. Poszłam do kuchni, żeby zrobić sobie herbaty. Zaraz za mną przyszedł Piotrek. Podszedł do mnie, chwilę przyglądał mi się w milczeniu wzrokiem, jakby chciał coś wyczytać z mojej twarzy, po czym rzekł:
- Uderzyłaś się o tę ławę, kiedy upadałaś, prawda? – zapytał
z troską miękkim głosem.
- To nic Piotrek. Naprawdę nic mi nie jest – próbowałam
brzmieć wiarygodnie. Jednak rzeczywiście, mocno się uderzyłam. Próbowałam
ochronić dziecko, więc całym ciężarem ciała uderzyłam w ten cholerny mebel. Chyba
nawet walnęłam o jego kant. Ale najważniejsze, że małemu nic się nie stało.
- Dzielna z ciebie dziewczyna – Piotrek uśmiechnął się i
objął mnie ramieniem. Odwzajemniłam lekko uśmiech. Choć wcale nie było mi do
śmiechu. Lewy bok coraz bardziej mnie bolał. Miałam wrażenie, że z minuty na
minutę jest coraz gorzej. To pewnie z emocji. No i Piotrek cały czas mówi o tym
uderzeniu, więc przypomina mi. Muszę się czymś zająć, żeby o tym nie myśleć.
Przestanę się skupiać na bólu, to mi przejdzie. Wzięłam z kubka łyk napoju. Zaraz drugi i następny. Ciepła
herbata dobrze mi zrobi. Spojrzałam na zegarek. Jeszcze tylko niecałe 3 godziny
do końca dyżuru. Dam radę.
Wyszłam ze stacji niezauważona. Jedyne, czego teraz
pragnęłam, to własnego przytulnego łóżka i spokoju. Wiedziałam, że muszę się przespać, ale
czy dam radę zasnąć?? Ciągle myślałam o tej kobiecie i jej dziecku.
W domu zjadłam coś naprędce. Czułam, że muszę się szybko położyć
i odpocząć. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.
Obudziło mnie pukanie. Słyszałam je
trochę jakby przez sen. Po chwili było coraz głośniejsze – to znaczy, że
obudziłam się na dobre. Nie miałam siły wstać. Ale do pukania dołączył jeszcze
odgłos dzwonka do drzwi. Wiedziałam, że muszę wstać. Próbowałam zebrać wszystkie swoje
siły, by podnieść się z łóżka i dojść do drzwi. Przyszło mi to z trudem i dość
wolno. Co się dzieje??
Ostatkiem sił doszłam do przedpokoju. Otwarłam drzwi,
zobaczyłam w nich Piotrka i osunęłam się. Chyba jeszcze zdążył mnie złapać…
* * *
Kiedy Martyna otwarła drzwi swojego mieszkania, ledwo trzymała się na nogach. Złapałem ją w ostatniej chwili. Szybkim ruchem wziąłem ją na ręce i zaniosłem do pokoju. Położyłem ostrożnie na łóżku i sprawdziłem tętno. Było nieco słabe. Na szczęście oddech w porządku. Sprawdziłem jej źrenice: były równe. Zacząłem delikatnie uderzać ją w policzek, żeby się ocknęła. Po chwili zaczęła wolno otwierać oczy. Uśmiechnąłem się do niej. Nie powiem, napędziła mi strachu.
- Co się stało? – zapytała nieco zdezorientowana.
- Straciłaś przytomność – odparłem. – Co się dzieje
Martynka? Tylko nie mów, że nic.
Leżała przez chwilę w milczeniu patrząc na mnie swoimi
pięknymi, dużymi oczami. Widać było, że coś ją boli.
- Martyna, boli Cię brzuch? – spytałem bardziej stanowczo.
- Uhmm…
- Gdzie Cię boli? – zapytałem i podciągnąłem lekko do góry
jej bluzkę. Wskazała lewy górny kwadrant brzucha. To śledziona. Cholera! Podczas upadku mogło
dojść do jej uszkodzenia, a nawet pęknięcia! A to grozi
krwotokiem wewnętrznym, zapaleniem otrzewnej!!
Wyjąłem szybkim ruchem telefon z kieszeni i wybrałem numer 112. W
międzyczasie dotknąłem jej czoła. Była rozpalona. I zaczęła tracić przytomność.
- Martyna, patrz na mnie! Nie zamykaj oczu!
W słuchawce usłyszałem damski głos. Szybko wezwałem pomoc i
odłożyłem telefon.
- Martyna, wytrzymaj jeszcze trochę! Karetka już jedzie.
Ale tego już nie usłyszała. Zamknęła oczy i opadła
poduszkę…
C.d.n.
---------------
Czekam na Wasze opinie oraz sugestie ;)
Nie wierze że to jest Twoje pierwsze opowiadanie!
OdpowiedzUsuńJest wspaniałe, wszytskie opisy, monologi, dialogi... Tak jakby oglądała odcinek w telewizji!
Witam CIę wśród nas-blogerów a zarazem miłośników NS!
Ciesze się że do nas dołączyłaś, i... już nie mogę się docekać kolejnej czesci!
Zaczęłaś pisać z wielkim BUUM Naprawdę! Pierwszy raz spotykam kogoś, kto od razu tak pięnie potrafi wsystko ująć w słowa..
Dzielna Martynka chroniła dziecko a jednocześnie naraziła siebie na upadek, mam nadzieję ze już niedług dowiemy się co z nią jest :)
Gratuluję talentu i zapraszam w wolnej chwili do mnie
www.piotr-martyna.blog.pl
ww.martyna-wiktor.blog.pl
Pozdrawiam, Melka:)
Hej Melka!
UsuńDziękuję Ci bardzo za Twoje dobre słowa i tyle komplementów!! :D Naprawdę nie spodziewałam się, że ktoś to będzie chciał przeczytać i na dodatek komuś to się spodoba. I to jeszcze w takim stopniu! :)) W takim razie zabieram się już do rozpoczęcia pisania kolejnego odcinka, myślę że pojawi się on na blogu jeszcze w tym tygodniu ;P
I to naprawdę moje pierwsze blogowe opowiadanie.
Szczerze Ci powiem, że... byłaś jedną z trzech osób (i pierwszą!), które zainspirowały mnie do założenia tego (skromnego na razie) bloga i pisania opowiadań właśnie o takiej tematyce!! :D Twoje oba blogi już przeczytałam :)
Pozdrawiam i dzięki za dobrą energię,
Rudaszek :)
Super już nie mogę się doczekać kiedy next :)
OdpowiedzUsuńNutka
Dziękuję bardzo za Twoje dobre słowo!! :D Nie spodziewałam się, że ktoś to będzie chciał przeczytać i na dodatek komuś to się spodoba. Zabieram się już do rozpoczęcia pisania kolejnego odcinka, myślę że pojawi się on na blogu jeszcze w tym tygodniu ;P
UsuńPozdrawiam i dzięki za motywację,
Rudaszek :)
Rudaszek! Łał! Jestem pod wrażeniem, Twojego opowiadania. :) Jestem podobnie zaskoczona tym, że jest to Twoje pierwsze. Ale zapewne piszac wypracowania itp. ( o których wspominałaś we wcześniejszej notce ) wyrobiłaś sobie styl. No i słownictwo niebanalne, a całość bardzo płynna.
OdpowiedzUsuńNiewiele czytam opowiadań z shipem Piotra i Martyny, w sumie tylko jeden i te które pojawiają się na forum. Ale do Ciebie będę wpadać na pewno bo masz dziewczyno talent i bardzo przyjemnie się czyta. :) A kto wie? :D Może w cale nie będziesz łączyć tej dwójki i pójdziesz w kierunku innej pary? :)
Fajnie tutaj przedstawiłaś jedną z niełatwych akcji, z którymi zapewne ratownicy nie raz się spotykają. To jest niepojętre, że ludzie potrafią być agresywni wobec ratowników.
Martyna pięknie się zachowała chroniąc tę niewinną, malutką istotkę. Mam nadzieje, że w najbliższej części wyjaśni się stan Martyny.
Gratuluję i życzę wytrwałości przy dalszych częściach. :)
Spookie
Ps. Zapraszam Cię też do nas na forum. :)
Nawet nie wiesz, jak bardzo zbudowały mnie Twojego słowa i dodały wiatru w żagle pisarstwa! ;) Mam tylko nadzieję, że Ciebie, jak i pozostałe osoby, nie zawiodę, bo teraz wiesz... trzeba utrzymać poziom oraz jakość opowiadań, a to nie jest łatwe. Ale będę się mocno starała. Dlatego kolejne opinie i sugestie będą mile widziane :)
UsuńOczywiście, wpadnę też na forum. Przymierzam się do tego od jakiegoś czasu. Ale teraz to jest chyba dobry moment :)
Chciałabym też dotrzeć do większej ilości osób z moim blogiem, ale - z racji tego, że to początki początków - nie wiem jeszcze, jak tego dokonać.
Na razie też wygląd bloga taki skromniutki i nie przyciągający oka, ale postaram się dowiedzieć co i jak się robi i zmienić to :)
Dziękuję za ciepłe i przyjazne słowa, czekam na dalsze Twoje opinie :)
Pozdrawiam,
Rudaszek :)
P.S. Tak, zapodział mi się Twój komentarz w tych blogowych czeluściach (a to z racji odkrywania tego i owego na blogu ;P). Nawet go szukałam i myślałam, że może usunęłaś. Ale już jest ok :))
Kiedy next? Super :* :* :* <3 <3 ;) ;)
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie!! :* :*
UsuńZabieram się już do rozpoczęcia pisania kolejnego odcinka, myślę że pojawi się on na blogu jeszcze w tym tygodniu ;P
Pozdrawiam i dzięki za motywację,
Rudaszek :)
Mocne uderzenie! Naprawde :)
OdpowiedzUsuńJest już wiele opowiadań o Na sygnale i wszystkie przeważnie o tym samym, a Twoje zaczęło się całkiem inaczej i na dodatek, bardzo interesująco.
W tym wszystkim jest mała nutka niepewności, do końca nie wiadomo o czym tak do konca chcesz pisać (chyba wiesz o co tu mi chodziło) i to jest po prostu fajne:)
Gratuluję talentu i mam nadzieje, że już w najbliższym czasie będziemy mogli przrczytać tu coś nowego :***
Pozdrawiam!
Natalia
Dziękuję za Twoje dobre słowa!! :*
UsuńFaktycznie, przeszukując Internet znalazłam mnóstwo opowiadań o "Na sygnale". Dlatego chciałam stworzyć coś innego, ciekawego, coś nowego - żeby nie o tym samym, co na innych blogach. Albo chociaż w inny sposób to pisać, jakby "z innej strony". Lubię zwroty akcji, niestandardowe rozpoczęcia itd.
Jeśli zaś chodzi o to, że nie wiadomo, o czym tak do końca chcę pisać, to tego nie wiem nawet ja sama! ;P Oczywiście - póki co - są koncepcje na dalsze części, ale szczerze przyznam, że one co chwilę się zmieniają ;)
Mam nadzieję, że nie zawiodę pokładanych nadziei, i że kolejne części będą choć tak samo ciekawe i emocjonujące (do czego dążę i bardzo się staram).
Pozdrawiam :)
Rudaszek
Nie wiem czy dobrze doda się ten komentarz. Chciałam użyć opcji "odpowiedz", ale coś urządzenie ze mną nie chce współpracować. :) Mam nadzieje, że jednak w dobrym miejscu się osadzi.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mój komentarz był w jakiś sposób budujący i motywujący. :) Będę czekać na następne części. :)
W kwestii dotarcia do większej ilości osób, to z tego co widzę, to zdobyłaś już całkiem ładną gromadkę czytelników i każdy jest zachwycony. :) Tak trzymaj. :) Dlatego życzę Ci zapału i wytrwałości w pisaniu, bo sama wiem jak bardzo jest to potrzebne. :)
Szata moim zdaniem jest najmniej ważna. Najważniejsza jest treść. Dobra treść i Twój blog ją zawiera. :)
Jakby co to w miarę możliwości służę pomocą, choć w sumie bloga nie prowadziłam od wieków. :)
Pozdrawiam. :)
Nieważne miejsce, ważna treść ;)
UsuńFakt, bloga założyłam w środę późno w nocy, a po 2 dniach kilkadziesiąt osób przeczytało moje pierwsze opowiadanie, co jest dla mnie dużym sukcesem. Spodziewałam się fali krytyki ze strony czytelników, a tu proszę... Na razie wszystkim się podoba, czym jestem naprawdę mocno zaskoczona!! Ale to bardzo cieszy, naprawdę :D
Zapał i wytrwałość przydadzą się ;) Widzę to już na tym etapie.
O szacie bloga pomyślałam, bo dziś w sumie takie czasy, że liczy się opakowanie, a nie zawartość. Jeśli opakowanie nie przyciągnie, to mało kto zajrzy do środka...
No nic, zabieram się za obmyślanie części trzeciej. Mam kilka pomysłów, jakby to dalej pociągnąć, rozwinąć, ale przyznaję, że w trakcie pisania to się kilkukrotnie zmienia ;)
Pozdrawiam Cię :)
R.
To coś wspaniałego. Tak lekko się to czyta. Wszystko jest przejrzyste i jasne. Dokładnie opisane, ale nie przesadzone. Czytam i czytam mając ochotę na więcej. Cudowne opowiadanie. Cieszę się, że powstał nowy blog z opowiadaniami. Nie mogę doczekać się następnej części. Dziękuję, że zaprosiłaś mnie na swojego bloga. Pozdrawiam i życzę weny. Patrycja :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję, że przyjęłaś zaproszenie :)) Bardzo mi miło :)
UsuńI dziękuję za Twoją opinię :)) Każda jest dla mnie cenna.
Pozdrawiam Cię serdecznie :)
Rudaszek
Zostawienie komentarza na tak cudownym blogu to istny zaszczyt. Coś czuję, że będziesz miała mnóstwo fanów w tym ja ;-).
UsuńA teraz ja zapraszam Cię na mojego bloga. Dodałam nowe opowiadanie :-). Pozdrawiam mocno. Patrycja
Bardzo, bardzo serdecznie dziękuję!! :)) To zaszczyt czytać tak miłe słowa :)
UsuńProszę, wrzuć link do swojego bloga, chętnie poczytam :)
Pozdrawiam,
Rudaszek
Proszę bardo o to link, serdecznie zapraszam: www.na-sygnale-opowiadania.blog.pl
UsuńDziękuję :)
Usuń27 year-old Database Administrator III Annadiane Marquis, hailing from Fort Erie enjoys watching movies like "Christmas Toy, The" and Dowsing. Took a trip to Archaeological Site of Atapuerca and drives a Mercedes-Benz 680S Torpedo Roadster. w gore
OdpowiedzUsuń