- To co, widzimy się dziś wieczorem? U Ciebie czy u mnie? - zapytała kokieteryjnie Renata posyłając mi namiętne spojrzenie.
Jakie
"u ciebie czy u mnie"?? Przecież spotkaliśmy się raptem dwa razy;
najpierw był spacer, za drugim razem kino, a teraz "u ciebie czy u
mnie".
Ostro gra. To kobieta z tych, które wiedzą, czego chcą. I nie odpuszczają tak łatwo. Kiedyś
nie zastanawiałbym się ani chwili. Kiedy dziewczyna się do mnie kleiła,
nie odmawiałem. Teraz było inaczej. Nie miałem ochoty na spotkanie ani u
mnie ani u niej. Nie chciałem tak szybko przechodzić na kolejny poziom
tej znajomości. Chyba w ogóle nie chciałem... To czego ja
właściwie chcę?? Dobre pytanie...
* * *
Cóż
za piękny wiosenny poranek! Ciepłe słońce przyjemnie muska mój kark. Odetchnęłam głęboko rześkim powietrzem. Cieszyłam
się powrotem do pracy. To mój pierwszy dzień. W końcu!
Weszłam do stacji. Wszyscy ciepło mnie przywitali - nawet dr Góra. Ja też się za nimi wszystkimi stęskniłam. Są dla mnie jak rodzina.
Po chwili wszedł Piotrek.
- Cześć. Jak się czujesz? - zapytał bez entuzjazmu w głosie.
- Jak widać w porządku - odparłam nieco oschle.
- To dobrze. Fajnie, że wróciłaś.
- Ja też się cieszę.
Rozmowa między nami nie kleiła się. Na szczęście niezręczną sytuację przerwał dr Banach, który oznajmił nam, że mamy wezwanie. Czyli dzisiaj jeżdżę z Piotrkiem... No trudno. Przecież nie musimy ze sobą gadać. Jesteśmy w pracy i na niej mamy się skupić.
* * *
Zbyłem Renatę stwierdzeniem, że porozmawiamy o jej propozycji po pracy. Jednak nie dawało mi to spokoju. Czułem się w tym układzie niezręcznie, ale nie wiedziałem dlaczego. A co gorsze, nie miałem pojęcia co z tym zrobić...
- A co Wy oboje dzisiaj tacy milczący, co? - przerwał panującą ciszę Wiktor.
Nie bardzo wiedziałem co mu odpowiedzieć. Martyna chyba też nie. W rezultacie żadne z nas nie odezwało się.
- Co, znowu się pokłóciliście? - dociekał nadal.
- Nieee! - odparliśmy zgodnie, niemal równocześnie.
- Czyli, że jednak... - skwitował Banach. - Kiedy zdążyliście się posprzeczać, skoro Martyna dopiero dzisiaj wróciła do pracy?? Ech... - westchnął ciężko.
Dojeżdżaliśmy już na miejsce wezwania, więc nie musieliśmy ciągnąć tego niewygodnego tematu. Nie chciałem mówić, że ja nie pokłóciłem się z nią - to ona ma coś do mnie. Nie chciała, żebym ją odwiedził w szpitalu, nawet nie chciała mnie widzieć i na dodatek oznajmiła mi to przez swojego narzeczonego. No więc kto tu z kim się pokłócił...?? Teraz nadal jakieś fochy strzela. Kto tam zrozumie kobietę...
* * *
Przecież ja do niego nic nie mam. Chciałam mu podziękować za to, co dla mnie zrobił. Naprawdę to doceniam. Czekałam w szpitalu każdego dnia aż przyjdzie. Nie chciałam tego załatwiać tak przez telefon. Takich spraw nie załatwia się w ten sposób. A on co, nagle zapomniał? Taki był zajęty?? Pewnie uganiał się za jakąś nową panną, to nie miał czasu na odwiedziny u koleżanki. Zrobił co do niego należało - w końcu jest ratownikiem. Na jego miejscu zrobiłabym to samo. I na tym jego rola się skończyła. Skoro tak traktuje naszą znajomość, to pfff.... Nie ma co się przejmować. On nie jest pępkiem świata.
Wysiadłam z karetki. Kazałam Piotrkowi zabrać torbę. Ja nie mogę dźwigać. Poszłam za doktorem do pacjenta. Młoda dziewczyna została potrącona przez samochód i siedziała na chodniku. Na pierwszy rzut oka miała rozbitą głowę, która mocno krwawiła, i była poobijana. Wiktor kazał nam zebrać parametry, a sam przeprowadzał z nią wywiad. Oboje chwyciliśmy za ciśnieniomierz. Przytrzymałam go mocniej; po chwili Piotrek puścił. Spojrzał na mnie spode łba. No tak, jeszcze jest obrażony i "krzywe" spojrzenia będzie mi rzucał...
* * *
* * *
Nie wiem o co jej chodzi, ale nie zamierzam dać się sprowokować. A już na pewno nie przy pacjencie. Wyjąłem więc z torby pulsoksymetr i założyłem na palec kobiety. Sięgnąłem po opatrunek i siatkę, żeby opatrzyć jej głowę, ale Martyna znowu mnie ubiegła i pierwsza je złapała.
- Sprawdź, czy nie ma złamań - powiedziała ostro.
Wiktor spojrzał na nas ukradkiem. Nie będę się z nią kłócił, więc zrobiłem co chciała.
- Złamanie lewego przedramienia - oznajmiłem.
- Dobra, to usztywnij je - polecił Banach.
Martyna spojrzała na mnie niezadowolona, ale przecież nie będę się tym przejmował.
- Co Ty robisz?!! - oburzyła się nagle.
- Zajmij się opatrywaniem głowy, dobrze? - powiedziałem najspokojniej, jak potrafiłem.
Wiktor znowu rzucił wzrokiem w naszą stronę.
Po chwili wsadziliśmy pacjentkę do karetki i ruszyłem. Za późno zauważyłem potężną dziurę na drodze i nie zdążyłem jej ominąć przez co wszyscy podskoczyliśmy.
- Nie umiesz jeździć?! - wrzasnęła Martyna.
- A Ty musisz być taka niemiła? Może chcesz się zamienić? - żachnąłem się bez zastanowienia.
- Ej, spokój! - Wiktor usiłował przywołać nas do porządku.
- Nic się Pani nie stało? - zapytała spokojnie Martyna.
Widziałem w lusterku, że kobieta zaprzeczyła głową. Przeprosiłem ją.
Po przewiezieniu jej do szpitala, Wiktor wezwał nas do siebie. Ekstra. Stary urządzi nam pewnie pogadankę...
- Możecie mi powiedzieć, co Wy dzisiaj wyprawiacie? - zapytał Banach.
Nastała cisza. Przecież ja nic takiego nie robię, to ona się czepia.
- No pytam o coś. Martyna?
- Ja?? Nic.
- No przecież to Ty ciągle masz coś do mnie. To Ci nie pasuje, tamto źle... - zareagowałem oburzony.
- Wiesz co Piotrek... Lepiej się przyznaj, że coś Cię dzisiaj ugryzło, a nie zwalaj winy na innych.
- Mnie coś ugryzło??
- Dobra, dobra. Spokój! - doktor usiłował opanować nasze emocje. - To, co jest między Wami prywatnie, to Wasza sprawa. Ale nie chcę, żeby miało to wpływ na Waszą pracę w moim zespole.
- Doktorze, sam doktor widzi, że to ona się mnie czepia. Ja jestem spokojny.
- Taaa... - rzuciła szyderczo Martyna.
- Chyba masz okres - chciałem jej dopiec.
- Sam masz okres! - zripostowała wściekła.
- Ej, ej!! Chyba się nie zrozumieliśmy. Macie wyjaśnić to między sobą. I żeby mi to było ostatni raz, takie zachowanie przy pacjencie!
Staliśmy w milczeniu.
- Czy to jest jasne?
Cisza.
- Czy to jest jasne?! - dopytywał Wiktor.
- Tak, doktorze - odparłem pokornie.
- Tak, jasne - odpowiedziała grzecznie Martyna.
- No! A teraz zmykajcie.
* * *
* * *
- Ooo, słyszę, że był dywanik u szefa. O co poszło? - zapytała Renata.
- Daj spokój Renata. To nie jest dobry moment.
- Ok. Myślę, że wieczorem przy świecach będzie idealny... Zrobię Ci masaż, żebyś nie był już taki spięty... - rozmarzona snuła plany.
- Wieczór mam zajęty - odparłem bez namysłu. Chciałem, żeby dała mi dziś spokój. Powoli czułem się osaczany...
- Jak to zajęty?? Jeszcze rano miałeś wolny - oburzyła się.
- Przepraszam, coś mi wypadło. Nie gniewaj się - chciałem załagodzić.
Odeszła bez słowa. Kurde...
* * *
Na szczęście ten dyżur już się skończył. Szkoda, że pierwszy dzień po przerwie, a taki nieudany. I jeszcze Piotrek wszystko zwalił na mnie. Kretyn!
Odruchowo wybrałam na telefonie jeden znajomy numer. Bliski mi numer. Zadzwoniłam do Rafała. Tylko on jest w stanie uratować ten dzień...
* * *
Nie dość, że jedna obrażona, to teraz jeszcze druga. Dobrze, że ten dzień już się kończy. Muszę się do tego wszystkiego zdystansować...
Z zamyślenia nagle wyrwał mnie dźwięk telefonu. Spojrzałem na wyświetlacz.
- Halo?
- Piotrek!!! Piotruś... On nie żyje!!! Błagam Cię, zrób coś!!! Proszę Cię... - nagle słowa w słuchawce przerwał przeraźliwy płacz...
C.d.n.
Wiedzę, że wena nie opuszcza. Oby tak Dalej :-)
OdpowiedzUsuńCóż, pewnie moja wypowiedź spotkałaby się z falą nienawiści ze strony fanów serialowej pary, rozchodzi się oczywiście o Martynę i Piotrka, ale po raz kolejny podkreślę, bo inaczej, mimo oporów, nie potrafię, że nie nienawidzę tego połączenia. Choćby świat miał się zawalić Piotr zdecydowanie powinien wiązać się z Renatą. Czy to w serialu, czy gdziekolwiek indziej. Moją nadzieją jest fakt, że rozmowy między Piotrem a Martyną nie kleją się tak jak powinny. Tylko to trzyma mnie przy życiu :-)
A skoro nawet osoby trzecie zauważają konflikt, nadzieja się powiększa. :-)
Oj, Piotruś... Ja bym się tam z takiego układu cieszyła. Nie ma na co narzekać :-)
Te ich dziecięce rozmowy mnie rozczulają. Widzę, że działa tu schemat, w którym oboje nie potrafią powiedzieć sobie co czują. Sobie nawzajem. Oczywiście, że nie są źli i jesteśmy idealnym zespołem ratowniczym :-P Niezależnie od Twoich planów.
Buziaki :-*
CzerwonaPomadkaa
Widzę, że każdy ma swoje preferencje, jeśli chodzi o to, z kim powinien wiązać się Piotrek lub Martyna :) Nie spotkałam jeszcze osoby, która widzi układ Piotek-Renata. Ja szczerze jej nie znoszę w serialu i działa mi na nerwy ;P ale to tylko moja opinia i szanuję tych, którzy mają odmienną ;)
UsuńMoże fakt, iż nie potrafią powiedzieć sobie nawzajem tego, co do siebie czują, jak są ważni wynika z tego, że boją się tego, co mają obecnie, że to stracą, jeśli druga strona nie podziela (i nie czuje) tego co on/ona.
Teraz ostro w ich układzie miesza Rafał, także... ;)
Uściski,
rudaszek :)
Ale koniec. Już nie mogę doczekać się następnej części. SUPER! Jestem taka ciekawa co się wydarzyło. Pozdrawiam i życzę duuużo weny. Patrycja
OdpowiedzUsuńwww.na-sygnale-opowiadania.blog.pl
Dziękuję! :) Staram się trzymać czytelników chociaż trochę w napięciu ;)
UsuńKolejna część właśnie powoli powstaje :)
Pozdrawiam również,
Rudaszek :)
super!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńSuper :* ! Ciekawe czy to Rafał nie żyje ?? Kiedy dodasz next ?? :) ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie nad nim pracuję :) Może koło czwartku, najdalej w piątek pojawi się kolejna część.
UsuńDziękuję, że podoba Ci się to, co piszę :*
Pozdrawiam :)
Rudaszek