Zgłosiłem dyspozytorce, że jesteśmy z pacjentem na SOR-ze, żeby nie zlecała nam chwilowo wezwań. Minęły ponad 2 godziny, odkąd trafiła tu Martyna. Złapałem Sambora, który tej nocy miał dyżur.
- Michał, co z Martyną? Wiadomo już coś?
- Tak, ma wstrząśnienie mózgu i złamane dwa żebra. Doszło do niewielkiego uszkodzenia płuca i odmy podskórnej.
- Tak podejrzewałem. Słyszałem trzeszczenie podczas osłuchiwania i uciskania skóry na szyi.
- Teraz jest w porządku, ale oczywiście zostawimy ją na kilka dni.
- Jasne.
- Jasne.
- Jest też poturbowana, ma sporo sińców na ciele. Ty wiesz co się stało?
- Zauważyłem sińce na przedramionach podczas badania, ale nie wiem, jak do tego doszło.
- Wygląda, jakby została pobita. O tym też świadczy rana na skroni. Wyczyściłem ją i zeszyłem najładniej, jak potrafiłem - uśmiechnął się Sambor.
- Dzięki stary.
- Nie ma sprawy. Muszę lecieć, na razie.
- Cześć.
Poszedłem zaglądnąć do sali, w której leżała. Siedział tam już Piotrek i trzymał ją za rękę. Martyna spała.
- Co z nią? - zapytał półgłosem.
Przekazałem mu wszystkie informacje, jakie uzyskałem od Sambora.
- Myśli doktor, że to Rafał ją tak urządził?
- Nie wiem Piotrek... Jak się obudzi, to pewnie nam powie. Chodź, musimy wracać do pracy.
- Jeszcze chwilę, doktorze... - prosił.
- Piotrek, nas tutaj w ogóle nie powinno teraz być. Zdajesz sobie z tego sprawę?
- Tak...
Poklepałem go przyjacielsko po ramieniu.
- Będzie dobrze. Najgorsze już za nią - próbowałem go pocieszyć.
- A może właśnie dopiero przed nią... - rzucił zdenerwowany i wyszedł czym prędzej z sali.
* * *
Jak ja dorwę tego Rafała... To nie wiem co mu zrobię. Jestem przekonany, że to wszystko jego sprawka. Jak on mógł ją uderzyć??!! Z resztą, jakie uderzyć - pobić!! Ona nie może być z kimś takim! Nie zasługuje na dzielenie życia z tym palantem! Mam nadzieję, że to do niej doszło...
Dyżur do końca minął już spokojnie. Adam, na moją prośbę, przyszedł trochę wcześniej, więc za pozwoleniem Banacha pobiegłem do Martyny. Nie spała. Patrzyła drętwo w sufit.
- Cześć Martynka - przywitałem ją z uśmiechem.
- Cześć - odparła smutna.
- Jak się czujesz?
Wzruszyła tylko ramionami.
- Nieźle nas nastraszyłaś.
- Nie powinnam była przychodzić do pracy...
- To prawda. Jak można było zlekceważyć objawy wstrząśnienia mózgu, pani ratownik?
- Ale ja nie miałam żadnych objawów, naprawdę!
- Złamanych dwóch żeber też nie czułaś?
- Trochę czułam...
- A nie wiesz, że grozi to uszkodzeniem płuca albo wątroby, odmą, krwotokiem z tętnicy międzyżebrowej...
- Przestań - przerwała mi. - Znam powikłania... Po prostu byłam skołowana, nie myślałam racjonalnie...
- Martyna... - wziąłem głęboki oddech. - Czy Rafał ci to zrobił?
Spojrzała na mnie. Do jej oczu zaczęły powoli napływać łzy.
- Co tam się wczoraj stało??
Rozpłakała się.
- Nie wiem, nie pamiętam wszystkiego... - odparła cicho.
- Martyna, jeśli to Rafał cię pobił, to znaczy, że jest niebezpieczny. Wiesz o tym?
Pokiwała wolno głową połykając łzy. Opowiedziała mi wszystko, co pamiętała. Usilnie starałem się opanować przy niej, ale złość aż kipiała we mnie.
- To wszystko. A potem pojechałam do ciebie, żeby doprowadzić się do porządku.
- I bardzo dobrze. Widzisz? Jednak klucze się przydały.
- Tak. Dzięki, że mi je dałeś.
- Daj spokój. Lepiej powiedz, jak ty się stamtąd wydostałaś? Gdzie ty w ogóle byłaś? Co to za miejsce?
- Nie znam go. To jakiś mały domek letniskowy koło lasu pod Warszawą. Wyszłam, znalazłam adres i zawołałam taksówkę.
- Pamiętasz ten adres?
- A co?
- Powinnaś zgłosić to zdarzenie na policję.
- Piotrek, proszę cię... Nie mam teraz do tego siły...
- Martyna, on cię pobił i wywiózł!!
Zaczęła płakać jeszcze bardziej. Do sali weszła pielęgniarka.
- Piotrek, myślę że powinieneś już iść. Martyna musi odpoczywać - powiedziała Beata.
- Jasne. Przyjdę później.
* * *
Ciągle myślałem o propozycji Pani Strzeleckiej. A może tak... Zaprosić ją do restauracji? A może do kina albo teatru? Pewnie dawno nie miała okazji, żeby wyjść z domu. Tylko nie wiem, w czym gustuje, a czego nie lubi. To dopiero by było, gdybym zaprosił ją na coś, za czym nie przepada. Najlepiej pewnie wiedział by to Piotrek, ale jak go tu podpytać, żeby nie wprost... Mam jeszcze kilka dni, muszę się dobrze zastanowić.
Wpadłem jeszcze na chwilę do Martyny sprawdzić, jak się czuje. Była zapłakana.
- Martyna...?
- O, dzień dobry doktorze - lekko zmieszała się.
- Jak się czujesz?
- Już w porządku, dziękuję. Chciałam przeprosić za moje nieodpowiedzialne zachowanie...
- Wiesz co powinienem zrobić? Przełożyć cię przez kolano... Naraziłaś pacjentów, a przede wszystkim siebie.
Spuściła wzrok wyraźnie zmieszana.
- Najważniejsze, że wszystko jest już w porządku - powiedziałem nieco łagodniej. - Odpoczywaj teraz.
- Tak jest. I raz jeszcze przepraszam, to się więcej nie powtórzy, obiecuję.
- W porządku. Gdybyś czegoś potrzebowała, albo chciała porozmawiać, możesz na mnie liczyć.
- Dziękuję - uśmiechnęła się.
Jeśli to faktycznie Rafał ją pobił, przed nią teraz ciężki czas... I będzie potrzebowała wsparcia.
* * *
Wściekły wyszedłem ze szpitala. Miałem jeszcze wpaść do Romka, ale nie chciałem pokazywać mu się w tym stanie. Nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić po tym, co opowiedziała mi Martyna. Nagle pod stacją zobaczyłem tego bydlaka Rafała.
- Czego tu szukasz? - zapytałem go ostro.
- Martyny... - odpowiedział niepewnie, wyglądał na nieco przerażonego.
- Nie ma jej tu. Chyba sam wiesz dlaczego.
- Ja...
- Jak masz jakieś problemy, to zapisz się stary na siłownię albo na boks. I tam daj upust swoim emocjom.
- Ale... ja jej nic nie zrobiłem...
- Nic?? A te sińce na ciele? Rozbita skroń, złamane żebra i wstrząs mózgu to jest dla ciebie nic??!!
- Cooo...??! - pytał z niedowierzaniem, jakby nie wiedział co jej zrobił.
- Nie udawaj, że nie wiesz co się stało.
- Wypiłem trochę, przyznaję... Ale nie zrobiłbym jej krzywdy, nigdy! Kocham ją!
Nie wytrzymałem. Po jego wyznaniu "kocham ją" strzeliłem go w pysk z całej siły! Aż go obróciło.
- Kochasz ją??
- Zostaw mnie!! - krzyczał.
- To w jakiś dziwny sposób to okazujesz... - znowu go uderzyłem.
- Co ty robisz??!!
- Broń się, dupku!! Pokaż, jaki jesteś silny i odważny!! Chyba, że jesteś takim twardzielem tylko do słabszych!! - nie przestawałem bić go pięściami. Nagle przybiegł Wiktor.
- Co tu się dzieje??!! Piotrek, opanuj się!! Piotrek!! - próbował mnie powstrzymać przed kolejnymi ciosami. - Złamiesz mu nos, uspokój się!
- Bardzo dobrze, jak mu go złamię!!
- Chłopie, opamiętaj się! - Banach zagradzał mi dojście do Rafała. Te słowa nieco mnie otrzeźwiły.
Rafał miał zakrwawioną twarz. Chyba rzeczywiście złamałem mu nos. Stał z boku i pluł krwią. Podszedł do niego Adam. Ja wycofałem się, asekurowany przez Wiktora. Wsiadłem w samochód i odjechałem z piskiem opon. Gnałem przed siebie na oślep, w dzikim szale. Jechałem bez celu, nie zdejmując nogi z gazu. Płynnie wchodziłem w zakręty. Nagle drogę w oddali przeciął mi rowerzysta... Dałem z całej siły po hamulcach...
* * *
I co ja mam teraz zrobić?? Wszystko się popieprzyło... Gdyby kilka tygodni temu ktoś powiedział mi, że tak bardzo rozczaruję się Rafałem, nie uwierzyłabym w to! Planowaliśmy ślub, oglądaliśmy sale weselne, wybieraliśmy zespół, ustalaliśmy listę gości. Byłam taka szczęśliwa, a teraz... Wszystko się rozsypało, jak domek z kart. A ja nawet nie wiem, jak mam to pozbierać w całość. I w zasadzie, czy chcę, czy jest jeszcze co odbudowywać... Szczęście jest takie kruche i ulotne... Mój Rafał ma problemy z alkoholem, o których nie wiedziałam... Nie panuje nad sobą, jest agresywny. Oszukał mnie, uderzył i przetrzymywał Bóg wie po co. To niezaprzeczalne fakty. Ale nie potrafię go tak z dnia na dzień przestać kochać, wyrzucić ze swego życia. Jednocześnie ślub nie może się odbyć, nawet nie ma mowy! Tylko jak mam to powiedzieć rodzicom?? Oni są tacy w niego zapatrzeni, pewnie nawet mi nie uwierzą, a on się nie przyzna.
Tymczasem w drzwiach mojej sali stanął Rafał z ogromnym bukietem czerwonych róż. Odwróciłam głowę w stronę okna.
- Mogę...? - zapytał nieśmiało.
- Po co tutaj przyszedłeś?? - zapytałam go ostro, nie patrząc na niego.
- Chciałbym porozmawiać.
- Ale ja nie chcę z Tobą rozmawiać! Wynoś się!
- Kochanie, proszę cię... Pozwól mi wytłumaczyć, tylko o to cię proszę. A potem sobie pójdę.
Nie odpowiedziałam mu. Byłam ciekawa, co też ma mi do powiedzenia, ale przecież nie mogłam tego po sobie pokazać.
- Kilka lat temu dowiedziałem się, że cierpię na niską tolerancję alkoholu. Wykryto to przypadkiem, przy okazji jakichś badań. Nawet gdy się trochę napiję, szybko tracę kontrolę nad sobą, a potem niczego nie pamiętam. Od tamtego czasu bardzo tego pilnowałem. Ale ostatnio... Tyle się między nami wydarzyło, nie potrafiłem sobie z tym poradzić... Na dodatek bałem się, że cię stracę, byłem o ciebie cholernie zazdrosny.
- Zazdrosny??!!
- Naprawdę!! Ten Piotrek ciągle kręci się blisko ciebie...
- Przypominam ci, że razem pracujemy... Trudno, żeby nie był blisko, gdy jeździmy jedną karetką...
- No właśnie...
- Tylko nie zaczynaj od nowa!
- Nie, nie! Już się pogodziłem, że robisz to, co kochasz i nie zamierzam namawiać cię do zmiany.
Co za łaska, pomyślałam.
- Więc czego ode mnie teraz oczekujesz??
- Chciałbym, żebyś mi wybaczyła i... żebyśmy spróbowali, aby było jak dawniej.
- Po czymś takim?? Najpierw mnie oszukałeś, potem potraktowałeś mnie przedmiotowo - jak swoją własność, z którą możesz robić co i kiedy ci się podoba. Dalej...
- Nie kończ, jest mi okropnie wstyd... Nie chcę się usprawiedliwiać, ale to nie ja, to ta choroba! Znasz mnie, przecież wiesz, że taki nie jestem!
- Choroba, tak? To w takim razie trzeba leczyć tę chorobę!
- Dobrze, będę się leczył. Dla ciebie wszystko.
- Musisz iść na terapię.
- Pójdę, choćby dzisiaj. Martynka..., czy to oznacza, że mi wybaczysz??
- Nie myśl sobie, że tak od razu wszystko między nami zmieni się na lepsze i będzie, jak dawniej. Za bardzo mnie zraniłeś, rozumiesz??
- Wiem... Ale nie chciałem cię skrzywdzić... - ze wstydem spuścił głowę.
- Idź już. Chcę zostać sama.
Powoli wstał z krzesła. Rzucił mi jeszcze smutne spojrzenie i wyszedł z sali.
Ech... Dlaczego życie musi być takie pokręcone...??
* * *
Skręciłem gwałtownie w lewo, żeby stracić prędkość gdzieś na łące, jednocześnie hamując. Zanim samochód się zatrzymał, przejechałem jeszcze z kilkadziesiąt metrów. W końcu stanąłem. Nie ruszałem się z miejsca, byłem jak sparaliżowany. Naprawdę się przeraziłem. Dotarło do mnie, jakie mogły być konsekwencje tej mojej szaleńczej jazdy, jak poważnym wypadkiem - moim i rowerzysty - mogło się to zakończyć. Codziennie oglądam takich narwańców, którzy nie potrafią opanować się za kierownicą i uważają, że są niezniszczalni, że nic złego nie może im się stać. Na całe szczęście miałem zapięte pasy.
Siedziałem w samochodzie dłuższy czas. Zastanawiałem się, jak pomóc Martynie. Szkoda, że nie mogę zabrać całego jej bólu, który przeżywa przez tego palanta. Albo w jakiś inny sposób jej ulżyć. Mam nadzieję, że chociaż się opamięta i nie popełni największego błędu, jakim byłoby wyjście za niego za mąż. Chciałbym coś dla niej zrobić. I chyba nawet mam pomysł...
* * *
Dawno nie byłem nigdzie z kobietą. Wypadłem z obiegu. Gdzie teraz jest jakaś przyjemna restauracja z dobrym jedzeniem? Co godnego uwagi grają w kinach, w teatrach? Nie jest to łatwe orientować się w tym wszystkim. Zacząłem jeździć tu i tam, szukać, sprawdzać, zbierać informacje. Nawet nie ma mi kto poradzić.
Tak upłynęła mi większa część dnia. Razem z Zośką ugotowaliśmy kolację i wspólnie ją zjedliśmy. Pogadaliśmy, jak minął jej dzień, jak w szkole itd.
- Tato, po co ci te wszystkie ulotki i foldery? Chcesz mnie zabrać do kina? - zapytała nagle.
Wstyd się przyznać, ale z Zośką też dawno nigdzie nie byliśmy razem. Ale przecież to pewnie byłby dla niej wstyd, pokazać się gdzieś ze swoim ojcem...
- A nie byłby to dla ciebie obciach?
- Obciach?? A dlaczego?
- No iść z ojcem do kina...
- Pod warunkiem, że zabralibyśmy jeszcze Natalię.
- Natalię? To wy się jeszcze przyjaźnicie?
- No przyjaźnimy.
- Ostatnio mówiłaś...
- Oj, tato... Wszystko sobie już wyjaśniłyśmy.
- No dobrze, jak chcesz. Możemy iść z Natalią. To wybierzcie jakiś film i dzień i daj mi znać. Sprawdzę w grafiku...
- Sama sprawdzę - uśmiechnęła się i ucałowała mnie w policzek.
Jak miło jest móc sprawić córce radość...
- Pozmywasz? - zapytałem.
- Pozmywam... - odpowiedziała niechętnie.
Ech, nastolatki...
Zacząłem szykować się do wyjścia.
- I pamiętaj: nie siedź długo przed komputerem...
- Wiem, wiem... Nie oglądaj do późna telewizji i nie przegadaj pół nocy z koleżankami.
- No właśnie. I daj dziadkowi leki.
- I daj dziadkowi leki. Dam, nie martw się.
Ucałowałem Zosię i pojechałem na dyżur.
Piotrek wygłupiał się z Adamem na podjeździe. Wszedłem do stacji. Na swoim biurku zastałem pismo, którego treść mnie zmroziła...
C.d.n.
Wspaniałe. Mam nadzieję, że Martyna będzie z Piotrkiem. Ciekawe co to za pismo. Czy mogłabyś mi zdradzić kiedy mogę spodziewać się kolejnego opowiadania?????������
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńPrzyszły tydzień niestety będą miała znacznie zajęty zawodowo, także nie wiem, czy uda mi się coś napisać i wrzucić :( Ale będę się starała, więc zapraszam do odwiedzania, jak i również polecania mojego bloga ;)
Pozdrawiam,
Rudaszek :))
Rudaszku, podczas czytania miałam wrażenie jakbym czytała scenariusz do któregoś odcinka Na sygnale. Po prostu świetny !! Wow, nie mam słów żeby opisać poziom Twoich opowiadań. To najlepszy blog jaki czytałam. ;)) Super oddałaś specyfię chararakterologiczną Piotrka i Wiktora:) Życzę Ci weny, chęci i czasu do tworzenia opowiadań:D. Pozdrawiam cieplutko, Miła W. ;)) PS. Czekam z niecierpliwością na kolejne opowiadanie;)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, bardzo!! :)) Ogromnie mi miło - aż się rumienię ;)
UsuńStaram się zawsze oddać charakterologicznie postaci, z perspektywy których piszę dany fragment.
Przyszły tydzień niestety będą miała znacznie zajęty zawodowo, także nie wiem, czy uda mi się coś napisać i wrzucić :( Ale będę się starała, więc zapraszam do odwiedzania, jak również polecania mojego bloga ;)
Pozdrawiam serdecznie,
Rudaszek :))
Rudaszku,
OdpowiedzUsuńNareszcie kolejna część. Super. Tak się cieszę.
Widać, że Wiktor jest zakłopotany tym jak zaprosić mamę Piotrka na kolację czy coś innego.
A co do Rafa... Mam jedynie nadzieję, że Martyna nie będzie na tyle głupia, żeby do niego wrócić, ale wszystko na to wskazuje. No nic muszę się z tym pogodzić, w końcu to jest Twoje opowiadanie. I tam będę się cieszyła ze wszystkiego co napiszesz.
Gdy Piotrek zauważył rowerzystę już myślałam, że spowoduje wypadek. Uff, co za ulga :-). Całe szczęście, że jednak udało mu się wyjść z tego cały.
Czekam na kolejne pewnie wspaniałe opowiadanie.
Życzę Ci mnóstwo weny na nową część i życzę Ci udanego weekendu. Patrycja
www.na-sygnale-opowiadania.blog.pl
Mnie też nie jest na rękę, żeby Martyna była z Rafałem, więc... ;) Pozostaje mi tylko zaprosić do śledzenia mojego bloga oraz będzie mi miło, jeśli będziesz mogła go polecić również innym :)
UsuńPozdrawiam i życzę pięknej końcówki weekendu,
Rudaszek :))
Pismo...Hm...Już nie mogę się doczekać następnego. A to opowiadanie jak zwykle genialne.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję i zapraszam! :))
UsuńPozdrawiam,
Rudaszek :))
Jejku...brak słów ;) Nie wiem co powiedzieć, po prostu cudownie !! :* ;* Cudnie ;)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co to za pismo...
Mam nadzieje, że Martyna zostawi Rafała i przeprowadzi się do Piotrka :*
Przecież nie może z nim być po tym jak ją pobił. Nie ważne, że to przez chorobę ,ale jednak to zrobił i to go nie usprawiedliwia.
Co do Wiktora...Hmm....czy przypadkiem matka Piotrka nie jest od niego starsza ?? ;) Wiem, że Piotrek nie miałby nic przeciwko ich związkowi. W sumie ja też nie mam :) No ale to zależy od Ciebie czy będą razem, czy też nie ;)
Jeszcz raz , super piszesz, Twoje opowiadania są cudowne ;) To jest taka odskocznia od rzeczywistości ;*
Pozdrawiam, Nastka ;) :)
Och... Bardzo dziękuję, że tak podoba Ci się moje opowiadanie! :D I dziękuję, że zechciałaś podzielić się swoją oceną, bardzo to sobie cenię :)) Jest mi niezmiernie miło, że to dla Ciebie odskocznia od codzienności; naprawdę fajnie jest tworzyć dla kogoś taką właśnie pisaną odskocznię :))
UsuńOj tam, mama Piotrka wcale nie jest tak dużo starsza od Wiktora ;) Przynajmniej w moim opowiadaniu :) Zobaczę, jak potoczą się ich losy...
Zdradzę jedynie, że ja też nie kibicuję związkowi Martyny i Rafała, wkurza mnie ten facet... ;)
Pozdrawiam i życzę Ci udanego tygodnia!
Rudaszek :))
Z problemów technicznych, komentarz z poślizgiem ale jest! :)
OdpowiedzUsuńRudaszku, we wcześniejszym komentarzu byłaś zaskoczona, że się nie domyśliłam wcześniej o Wiktorze i o tym jaki ship mu planujesz. :) Prawdę mówiąc mój schemat związku to zazwyczaj starszy mężczyzna, młodsza kobieta, więc zapewne dlatego nigdy nawet taka relacja w opowiadaniu mi przez myśl nie przeszła. :D Ciekawa tylko jestem jaki wiek dla niej obierzesz, bo jednak między Piotrem a Wiktorem jest tylko 16 lat różnicy, więc ciekawa jestem o ile będzie starsza ta kobieta od Wiktora. :)
Nie sądziłam, że aż tak mu zawróci w głowie. :D W ogóle uwielbiam Cię za to, że zostawiłaś Banacha seniora w domu Wiktora! Bo we wszystkich opowiadaniach, a przynajmniej w 90% autorzy albo zapominają o jego istnieniu albo go wyprowadzają z domu Wiktora. A to przecież schorowany człowiek z problemami z pamięcią. Podoba mi się, że w tej kwestii idziesz torem serialowym. Chwała Ci też, za brak Reiter. Tej kobiety jest za dużo w serialu, dlatego w opowiadaniach bym już jej nie zdzierżyła.
Miłość jest ślepa i Ty pięknie ukazałaś to w tej relacji Martyny i Rafała. Ona ciągle wierzy, że on się zmieni, a on ciągle obiecuje, że to nigdy się nie powtórzy. Ile razy tak jeszcze zanim się otrząśnie? Zanim zrozumie, że cierpi zamiast być szczęśliwą. To jest strasznie, że kobiety nie raz nie potrafią wyjść z tego i tkwią w toksycznych związkach. Ale Martyna ma przyjaciół którzy jej pomogą. Na pewno Wiktor jak i Piotr nie pozwolą by sama sobie w ten sposób szkodziła. :)
Jestem ogromnie zadowolona, że nie lecisz na łeb i szyję by połączyć Martynę i Piotra, że wszystko się rozwija. Mam czas oswoić się i jakoś pogodzić z wizją ich ewentualnego związku. Co nie ukrywam – łatwe nie jest. :D
Powodzenia w dalszym pisaniu! Wytrwałości i czasu! :)
U mnie też z poślizgiem, ale jest odpowiedź ;)
UsuńCo do wieku matki Piotrka, to nie zastanawiałam się nad tym tak dogłębnie ;P Uważam, że dla miłości nie ma żadnych granic ani bariery wiekowej. On wdowiec, ona samotna. Oboje po przejściach, dzieci - w zasadzie - mają już duże. Czas pomyśleć o sobie, o swoich potrzebach, o ponownym budowaniu własnego szczęścia z kimś u boku. Ale może też się okazać, iż jednak do siebie nie pasują, mają odmienne charaktery, poglądy, oczekiwania. Że przeszłość i dramatyczne przeżycia zaważą na ich drodze do miłości i szczęścia :)
Reiter - WON!!! Też nie mogę jej zdzierżyć, więc jeśli już się pojawia, to tylko gdzieś w tle, dla "zapchania" dziury w koncepcji fabuły ;P
Podoba mi się ten obecny wątek między Martyną, a Rafałem właśnie za to skomplikowanie i toksyczność w ich relacjach :) I pewnego też rodzaju jej niezrozumiałe uzależnienie od niego. Oszukuje samą siebie, bojąc się spojrzeć prawdzie i faktom w oczy, bo to całkowicie zburzyłoby jej świat, który sobie zbudowała i wymarzyła. Woli siebie oszukiwać i łudzić, że wszystko się naprawi i w finale będzie dobrze.
A co do sparowania Martyny z Piotrkiem - łączenie ich od razu byłoby mało ciekawe (i dla mnie) ;) Myślę, że fajniej jest, jeśli trochę razem przeżyją, zacieśnią przyjaźń, zbudują pewien stopień zaufania, poleganie na sobie. Tak chyba rodzi się głębsze, poważniejsze uczucie - również w życiu.
Ściskam i do następnego...
Rudaszek :))
Kiedy kolejna czesc ? :) czekam z niecierpliwoscia <3
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, że są osoby, które tak z niecierpliwością wyczekują kolejnej części :D
UsuńPraca zawodowa mnie zawaliła w ubiegłym tygodniu, w tym też nie lepiej, ale postaram się na dniach napisać i wrzucić kolejną część.
Dziękuję, że czekacie - to mobilizuje ;)
Pozdrawiam serdecznie,
Rudaszek :))
Dokładnie :( ja również czekam na nexta
OdpowiedzUsuńPostaram się lada dzień napisać i wrzucić kolejną część.
UsuńDziękuję, że czekacie - to mobilizuje ;)
Pozdrawiam serdecznie,
Rudaszek :))
To jest przecudowne !!!! Czekam na następne ;-)
OdpowiedzUsuńOch, dziękuję bardzo!! :))
UsuńChwilkę mnie nie było, ale już jestem i nadrabiam zaległości.
Pozdrawiam,
Rudaszek :))