wtorek, 1 listopada 2016

Odcinek 21_Nadmorska sielanka

- Nie pytasz co z moją żoną...
- To nie jest dla mnie najważniejsze. Jeśli będziesz gotowy, to sam powiesz. A jeśli nie będziesz chciał o tym mówić, zrozumiem.
Zapanowała cisza. Siedzieliśmy na tarasie i w milczeniu jedliśmy resztę śniadania. Grażyna zupełnie nie przejęła się tym, że nie podjąłem dalej tematu, tylko spokojnie kończyła owsiankę z owocami. Trudno mi było o tym mówić, wracać do tych bolesnych wydarzeń. To było tyle lat temu, a jednak wciąż boli ta niezagojona rana. Nauczyłem się dalej żyć, dla Zosi. Dla niej znalazłem wtedy siłę w sobie. Dla niej wstawałem każdego ranka i przeżywałem każdy kolejny dzień. Dla niej wtedy żyłem. I chciałem żyć.
- Co byś powiedział na plażowanie dzisiaj? - wyrwała mnie z zamyślenia Grażyna. - Chciałabym dziś trochę poleżeć na plaży, poopalać się...
- Dobrze. Zatem dzisiaj plażing.
- Plażing? - uśmiechnęła się.
- Młodzież tak teraz mówi. Chcę być na czasie.
Roześmialiśmy się równocześnie.
- Świetna jest ta Twoja Zosia.
- Tak uważasz?
- Pewnie! Super dziewczyna. Żałuję, że nie mam córki. Macie ze sobą bardzo dobry, bliski kontakt. Aż pozazdrościć... Nie zepsuj tego Wiktor. Zwłaszcza teraz. Musisz być delikatny, wyrozumiały i cierpliwy. Inaczej to, co budowałeś pieczołowicie przez wiele lat nagle możesz stracić w jednej chwili.
- Staram się, naprawdę. Ale to nie jest proste... Córka-nastolatka i ojciec-stary zgred... 
- Oj, nie taki stary... - uśmiechnęła się. - I wcale nie zgred - śmiała się dalej.
- Naprawdę?? To Twoja opinia.
- Nie wydaje mi się, żeby była tylko moja... - uśmiechnęła się i puściła mi oko. - O wilku mowa.
Odwróciłem się i zobaczyłem idącą Zosię.
- Dzień dobry. Cześć tato - przywitała się.
- Dzień dobry - odrzekła Grażyna.
- Cześć Zosiu.
- Chciałeś ze mną porozmawiać. Ja z Tobą też.
- Dobrze. Chodźmy do ogrodu - zaproponowałem.

* * *

Obudziły mnie delikatne pieszczoty Piotrka. Bardzo dobrze zapamiętał z minionej nocy mapę mego ciała, po której teraz bezbłędnie się poruszał. Wiedział co i gdzie sprawia mi najwięcej przyjemności. Spaliśmy nago, więc miał idealny dostęp do każdego punktu na moim ciele.
Gdy zaczęłam powoli otwierać oczy, powitał mnie gorącym pocałunkiem. 
- Dzień dobry Martynka.
- Cześć Piotruś - odpowiedziałam szczęśliwa, przeciągając się. 
- Dobrze spałaś? - zapytał z czułością. 
- Wspaniale. Tu się tak wyjątkowo śpi. 
- Myślałem, że nieważne gdzie, a ważne z kim... 
- No pewnie wariacie! - przytuliłam się do niego. - A ty jak spałeś? 
- Stęskniłem się za tobą... - mruknął mi seksownie do ucha, nie przerywając pieszczot.
- Przecież byłam tu, obok ciebie, przez cały czas, więc... chyba nie tak bardzo... - uśmiechnęłam się prowokacyjnie.
- Bardzo... Mogę ci to zaraz udowodnić... - jego głos był bardzo namiętny. 
- Zaraz…? - dopytywałam. 
Zaczęliśmy się namiętnie całować. Byliśmy wciąż bardzo zachłanni siebie. Jakbyśmy znowu mieli przeżyć nasz wspólny pierwszy raz.
- Martynka... - nagle przerwał. - Może to powtórzymy teraz...? 
- Ale co Piotruś? - nie przestawałam się z nim droczyć.
- Mam ci przypomnieć...?
- Uhmm... - mruknęłam pożądliwie, zamykając oczy, by oddać się rozkoszy. 
Piotrek od razu przystąpił do działania. I sam stawał się coraz bardziej podniecony…

* * *

- Wiem, o czym chcesz ze mną porozmawiać - zaczęła pierwsza Zosia. - Chodzi ci o "malinkę" na mojej szyi...
- Tak. Ale...
- Wiem, nie powinnam, bo pozwalam tym na zbyt wiele chłopakowi, bo pokazuję, że niewiele siebie szanuję. Bo to przyzwolenie na coś więcej... Ale tato... Ja tylko chciałam zobaczyć, no wiesz... Sprawdzić, jak to jest. I wiesz co? Wcale nie było tak, jak mówią dziewczyny. To znaczy... mnie się nie podobało. 
Uśmiechnąłem się lekko pod nosem. Mojej córce nie podobało się ostre całowanie po szyi. Czy powinienem się cieszyć, że jeszcze ją "te" sprawy nie interesują?
- Seksu tym bardziej nie zamierzam teraz uprawiać - kontynuowała.
- Całe szczęście!
- Sama czuję, że jeszcze do tego nie dorosłam.
- Zosiu... Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że rozmawiasz ze mną szczerze na te tematy. Wiem, że to może być dla ciebie nieco krępujące, i że pewnie wolałabyś porozmawiać o tym z jakąś kobietą, z mamą... - znowu na chwilę wróciły dramatyczne wydarzenia.
- Tato... Ty jesteś teraz dla mnie jak mama - uśmiechnęła się i przytuliła do mnie. 
Objąłem ją czule i pocałowałem w czoło. Po tym wyznaniu zrobiło mi się ciepło na sercu. Wiedziałem też, że muszę łapać te momenty, bo to ostatnie takie chwile, kiedy dorastająca córka ma jeszcze ochotę przytulać się do swego ojca...
- Zosiu, skoro rozmawiamy szczerze, to ja też coś ci wyznam. Wiesz, dlaczego tak się martwię o ciebie?
- Żeby nie stało mi się nic złego.
- Tak, to też. Ale martwię się, że pod wpływem chwili, hormonów dasz się ponieść emocjom. Że zrobisz z ciekawości, spontanicznie coś, czego potem będziesz żałowała. Albo że ktoś źle odbierze twoje niewinne intencje i wykorzysta to, by cię skrzywdzić.
- Rozumiem... - zamyśliła się.
- Ufam ci, przecież wiesz. Ale nie ufam innym. Poza tym, też kiedyś byłem młody i pamiętam, jak to jest...
- Tato, z ciekawosci na pewno nie pójdę z chłopakiem do łóżka, bo pewnie to masz na myśli.
- Tak, właśnie to.
- Masz moje słowo. Poza tym, nie chcę tego zrobić z pierwszym lepszym.
- Cieszę się - uśmiechnąłem się do niej przyjacielsko.
- A co do tych źle odebranych intencji... Dobra, postaram się o tym pamiętać.
- Kocham cię Zosiu, wiesz o tym?
- Wiem tato.
Znowu objęliśmy się. Byłem szczęśliwy, a zarazem odczuwałem ulgę i spokój. Ta rozmowa wiele mi powiedziała o mojej córce. Przede wszystkim to, że jest rozsądna, ale i w pewnym stopniu dojrzała jak na swój wiek. 
- To co, mogę wrócić dzisiaj później niż zwykle? 
- Ech... Możesz.
- Dzięki tato! - z radości ucałowała mnie w policzek.
- Ale obiecaj, że nie wrócisz z "malinkami".
- Ma się rozumieć. Przecież już to wyjaśniliśmy.
- Ok. Baw się dobrze! I bądź nadal taka rozsądna, jak jesteś.

* * *

Zacząłem obsypywać ją namiętnymi pocałunkami po szyi, karku i ramionach. Moje dłonie tańczyły po jej ciele, które co chwilę prężyło się w miłosnym akcie.
- Piotruś… - westchnęła kolejny raz. - Dobrze mi z tobą... - wyszeptała w ekstazie, po czym mocniej się przytuliła. 
Rozpierało mnie ogromne szczęście. Chciałem, żeby ta chwila trwała wiecznie. Mógłbym tak z nią spędzić cały dzień nie wychodząc z łóżka... Ale Martyna po chwili poszła wziąć prysznic. Czar więc prysł. 
Nagle zawołała mnie z łazienki.
- Piotruś, umyjesz mi plecy...? - zapytała zawadiacko, kiedy wszedłem.
Chwilo, trwaj!

* * *

- Pośpiesz się, szkoda słońca! - zawołałam do Piotrka, który guzdrał się w łazience. A mówią, że to my spędzamy tam zbyt dużo czasu. W końcu wyszedł.
- Martynka, a może my dzisiaj zostaniemy tutaj...? - zapytał błagalnym tonem.
- Chyba zwariowałeś.
- Tak, na twoim punkcie - objął mnie od tyłu w pasie i położył głowę na ramieniu. - Moglibyśmy na przykład w ogóle nie wychodzić z łóżka... - mruczał mi do ucha.
- Chodź już. A co do łóżka, to uważaj, bo jeszcze ci się znudzę - uśmiechnęłam się.
- Ty nigdy Martynka mi się nie znudzisz - pocałował mnie lekko w szyję.

Poszliśmy na plażę. Piotrek dzielnie niósł spory ekwipunek. Wybraliśmy miejsce i zaczęliśmy się rozpakowywać. Ja rozkładałam ręczniki, a Piotrek wkopywał w piach duży parasol przeciwsłoneczny. Po chwili zdjął koszulkę i w pełnym słońcu zobaczyłam jego umięśniony tors i muskularne ramiona. Przez chwilę wpatrywałam się w nie z podziwem, co chyba zauważył. Czułam się w jego ramionach taka bezpieczna. Miałam wielką chęć, aby objął mnie nimi czule i pewnie... I już nie wypuszczał. Ale szybko zgasiłam ją w sobie.

* * *

Martyna zdjęła sukienkę, pod którą miała założone bikini. Zamurowało mnie, gdy ją w nim zobaczyłem. Nie mogłem oderwać wzroku od jej ciała.
- Nasmarujesz mi plecy? - zapytała podając krem z filtrem.
- Z prawdziwą przyjemnością.
Zacząłem nakładać krem i wolnymi ruchami rozprowadzać go po jej gładkim, jędrnym ciele.
- Mam nieodpartą ochotę rozwiązać ci ten węzeł na szyi... - szepnąłem jej do ucha.
- Przypominam ci Piotruś, że jesteśmy na publicznej plaży, a dookoła pełno jest dzieci.
Zgasiła mnie. Ale niestety miała rację.
- Jak skończysz, to ja nasmaruję ci plecy.
- Z wielką rozkoszą... 
Oddając się przyjemności gładzenia jej pleców, patrzyłem bezmyślenie na plażowiczów. Nagle dostrzegłem... moją mamę! Szła w czarnym bikini z przewiązaną na biodrach, zwiewną chustą. Miała duży słomkowy kapelusz i ciemne okulary przeciwsłoneczne, ale to była ona! 
- Co jest Piotruś? Zmęczyłeś się? - zażartowała Martyna.
Nadal wpatrywałem się w tę kobietę. Moja mama nad morzem?? Jak to...? Co ona tu robi?? Z kim??
- Hej, Piotrek. Co jest? - dopytywała.
- Tam idzie moja mama - wskazałem dłonią na oddalającą się wolnym krokiem kobietę.
- Gdzie?? 
- No tam! W jasnym kapeluszu, ciemnym bikini i chuście na biodrach.
- Oj, Piotruś! Słońce już ci przygrzało... - skwitowała, po czym założyła mi na głowę czapkę z daszkiem.
- Naprawdę, to była ona! - upierałem się.
- Piotruś, bo pomyślę, że z ciebie jest maminsynek... - uśmiechnęła się.
Ja jednak wiedziałem swoje. I nie dawało mi to spokoju do końca dnia.

* * *

- Zosia wróci dopiero o 22:30 - rzekłem i spojrzałem na reakcję Grażyny.
- Wiem... - odpowiedziała zachęcającym tonem z uśmiechem na twarzy. Jej oczy błyszczały. 
Staliśmy w cieniu zachodzącego powoli słońca i patrzyliśmy na siebie w milczeniu. Jakby każde chciało, ale zarazem bało się zrobić pierwszy krok w odważniejszym kierunku naszej znajomości.
Po chwili podszedłem i wolno odgarnąłem z jej twarzy ciemny kosmyk włosów. Patrzyłem jej znacząco, głęboko w oczy. To spojrzenie pytało: chcesz tego...?
Grażyna w odpowiedzi przysunęła się bliżej mnie i położyła swą dłoń na mej piersi. Nie odrywaliśmy od siebie oczu. Raz kozie śmierć! - pomyślałem i przystąpiłem do męskiego, zdecydowanego działania. Nie sądziłem, że sytuacja zacznie się tak szybko rozwijać. 

Najpierw nieśmiało zaczęliśmy zbliżać swe usta ku sobie. Kiedy w końcu się dotknęły, nastąpiła eksplozja naszych skrywanych i tłumionych uczuć. Zaczęliśmy się namiętnie, zachłannie całować. Grażyna gładziła moje plecy aż przeszywały mnie przyjemne dreszcze. Ja trzymałem w dłoniach jej twarz. Po chwili zacząłem rozpinać guziki w swojej koszuli, a Grażyna w swoich jeansach.
- Naprawdę chcesz tego? - pragnąłem się jeszcze upewnić.
W odpowiedzi zaczęła mnie całować i zdejmować koszulę. Przeszliśmy do jej sypialni. W końcu wylądowaliśmy na łóżku.
- Dasz mi chwilę? - zapytałem.
W odpowiedzi skinęła głową.
- Tylko nie każ mi na siebie zbyt długo czekać... - powiedziała namiętnie.
- Zaraz wracam - szepnąłem i pocałowałem ją. 
Szybko zniknąłem za drzwiami łazienki. Kiedy wróciłem, Grażyna miała na sobie seksowną bieliznę z czarnej koronki. Siedziała na skraju łóżka z rozpuszczonymi włosami. 
Dotąd widok roznegliżowanej kobiety nie wywoływał we mnie żadnych emocji. Widywałem półnagie kobiety, ale to były pacjentki. Nie mogłem się nimi ekscytować. Z resztą, zajęty byłem zawsze udzielaniem im pomocy. I choć nieraz były nagie, to nie ruszało mnie to. Taka praca. Teraz było inaczej. Obudziło się we mnie pożądanie. Pragnąłem jej. Jak mężczyzna kobiety. I byłem pewien tego uczucia.
Szybko pozbyliśmy się bielizny. Już bez pośpiechu pieściłem ją po całym ciele i obsypywałem pocałunkami. Aż zaczęliśmy się kochać... 

Leżeliśmy wtuleni w siebie. Grażyna gładziła mój nagi tors, a ja głaskałem ją po włosach. Towarzyszyło nam blade światło padające z pobliskiej małej lampki. Słychać było cykanie świerszczy i nasze oddechy.
- Ratunku! Na pomoc! - dobiegł nas przeraźliwy krzyk z oddali.


C.d.n.

5 komentarzy:

  1. Nie no Ty to potrafisz podnieść ciśnienie człowiekowi w odpowiednim momencie :-) Bardzo fajna część, jestem ciekawa kto będzie potrzebował tej pomocy i jak dalej rozwinie się relacja Grażyny i Wiktora. Dziękuję Ci bardzo za kolejną część i czekam na następną :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo za miłe słowa! :))
      Tak jak Wy czekacie na kolejną część, tak ja po jej opublikowaniu czekam zawsze na komentarze od czytelników.
      Pozdrawiam ciepło i serdecznie,
      Rudaszek :))

      Usuń
  2. Jejku świetne !! Teraz musisz dodać szybko następną część ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, dziękuję! :)
      Będzie w tym tygodniu.
      Pozdrawiam serdecznie,
      Rudaszek :)

      Usuń
  3. Super opowiadania. Czekam na kolejne. Pozdrawiam Sandra

    OdpowiedzUsuń